Sunday 6 November 2011

Plemię Himba, ludzie z odległej epoki Himba tribe, people from a distant era


Himba tribe, people from a distant eraThe author of this article is Darek HencnerReport from trips to the corners of Namibia from the past and encounter with authentic Himba tribes. With a guide who knows the local customs of the village we went to the Himba people.After exploring the Epupa Falls on the border with Angola went to the south, scenic route to Okangwati C43. We found that it is better to go faster the dirt trail, the rough roads become less burdensome. However, caution was necessary, often at fault najeżdżaliśmy in water parched rivers, where it was easy to lose control of the wheel. In Okangwati shopping done in a small grocery store. With the way a woman selling bread and rolls.There is no gas station but you can ask lokalesów and buy fuel from small dealer in the price of two U.S. dollars higher than the prevailing price. Here ceased to operate our mobile phones, the next place from which one could call was Sesfontein. With Okangwati arrived at the hot springs Otjijandjasemo. Himba men often bathe in a place where boiling water is flowing out of the ground. The hot stream flows to the lake, where poi is the cow.Along the stream known in Poland grow hoodia cactus, used to produce drugs that reduce appetite. From this point on our tour of Namibia becomes more difficult. We lift a cloud of dust fine as flour, which covers a thick layer of our faces, pressed into the eyes, the mouth.After a five-day ride our noses start to bleed, despite the use of sunscreen burned skin burns. We are in the raw beauty of arousing admiration Kaokoveld region in the northwestern part of Namibia, in an unaltered area of ​​Africa. Absolute wild bush Mopane trees, deep silence and magical mood parched earth relentlessly prażącymi sun, the impression of complete isolation from the rest of the world. At night we stopped at a campsite in Kamanjab run by local people as project aid. The next morning arrived at the camp site guide derived from the Himba people. He told us the story of his life first. It turned out that only about 14,000 Himbów raised in accordance with the traditions as a living heritage. They will go to a group condemned to a monotonous existence in a primitive world of the shepherds only to preserve the traditions and promoting tourism. The rest must go to school and lead a more civilized life. We learned a few basic phrases, and so in Himba "good morning" is "morro", "how are you?" - "Peribi", which corresponds to a 'nalla' (an "ok, well I"). The whole is a typical African greeting triple handshake, during which the formula is pronounced "morro-peribi-nalla '.The local children are not well educated and accustomed to tourists, asking for sweets.However, we could not break the rules, and our gifts we left in the hut of the queen. This nomadic tribe of today no more than 30 thousand people, is one of the highlights of Namibia, because not a lot in Africa so fascinating ethnic groups. It has become customary that tourists bring small gifts to be so well received we bought corn grits, sugar and cigarettes. Large impressed us women, lying in the shade of acacia for dwellings.Willingly posed for photos with us and then wanted to see on-screen camera. Their entire body, including the hair covered with a thick layer of reddish ocher mixed with fat. Never wash your decorations, never bathe. One of the women showed us how to wash Himby.Do not use water, just okadzają over smoke from bonfires, which can offer fragrant herbs.Also, instead of the money will "refresh" clothes with the help of smoke. It is interesting that although such methods do not stink so much. Her hair tangled in thick braids covered with ocher. Body beautiful, almost statuesque, hardly obscured in the belt a few pieces of animal skin. Numerous ornaments in the form of straps, bracelets, necklaces, pins, beads and intricately nabijanych iron nails. Everything is made from the skins own, shells, animal bones, seeds and fruits. Faces proud of the strong features, it seems incredible, this is real life, we feel as if time stepped back 2000 years. Women, through the guide to ask whence we came, how many have children? Before leaving, we stopped at a souvenir stall captured by Himba women. The best known are probably hand-made dolls.The tribe, despite long-term impact of the tourism business, there has lost its dignity and devotion to traditional lifestyles and traditional values, perhaps only through the efforts of the government.The Himba village, we went on safari in Etosha National Park.

Plemię Himba, ludzie z odległej epoki

Autorem artykułu jest Darek Hencner

Relacja z wycieczki do zakątków Namibii z minionych epok i spotkanie z autentycznymi plemionami Himba. Z przewodnikiem znającym lokalne zwyczaje udaliśmy się do wioski ludu Himba.
Po odwiedzeniu wodospadów Epupa, przy granicy z Angolą pojechaliśmy na południe, widokową trasą C43 do Okangwati. Odkryliśmy że lepiej jest jechać szybciej tą gruntową trasą, wtedy nierówności drogi stawały się mniej uciążliwe. Należało  jednak zachować ostrożność, często najeżdżaliśmy na uskok w korytach wyschłych rzek, gdzie łatwo było stracić panowanie nad kierownicą. W Okangwati zrobiliśmy zakupy w niewielkim sklepie spożywczym. Przy drodze kobiety sprzedają chleb i bułki. Piękna Kobieta Himba z Namibii Nie ma tutaj stacji benzynowej ale można zapytać lokalesów i kupić paliwo od drobnego handlarza w cenie wyższej o dwa dolary niż obowiązująca cena. Tutaj przestały pracować nasze telefony komórkowe, następne miejsce, z którego można było zadzwonić było Sesfontein. Z Okangwati dojechaliśmy do gorących źródeł Otjijandjasemo. Mężczyźni Himba często kąpią się w miejscu gdzie wrząca woda wypływa spod ziemi. Gorący strumień płynie do jeziorka, gdzie poi się krowy. Wzdłuż strumyka rosną znane w Polsce kaktusy hoodia, używane do produkcji leków zmniejszających apetyt. Od tego miejsca nasza wycieczka po Namibii staje się bardziej uciążliwa. Wznosimy tuman kurzu delikatnego jak mąka, który pokrywa gruba warstwa nasze twarze, wciska się w oczy, w usta. Po pięciodniowej jeździe nasze nosy zaczynają krwawić, pomimo używania kremu przeciwsłonecznego spalona skóra piecze. Znajdujemy się w budzącym zachwyt surowym pięknem regionie Kaokoveld, w północno-zachodniej części Namibii, w niezmienionym zakątku Afryki. Absolutny dziki busz drzew mopane, głęboka cisza i magiczny nastrój ziemi bezlitośnie spieczonej prażącymi promieniami słońca, sprawiają wrażenie kompletnej izolacji od reszty świata. Na noc zatrzymaliśmy się na kempingu w Kamanjab prowadzonym przez lokalną ludność jako projekt pomocy. Następnego ranka pojawił się na kempingu przewodnik wywodzący się z ludu  Himba. Opowiedział nam najpierw historię swojego życia. Okazało się że tylko około 14 tysięcy Himbów wychowanych jest zgodnie z tradycjami jako żywe skanseny. Trafią oni do grupy skazanych na monotonną egzystencję w prymitywnym świecie pasterzy tylko w celu zachowania tradycji i promowania turystyki. Pozostali muszą chodzić do szkół i prowadzą bardziej cywilizowane życie. Nauczyliśmy się też kilku podstawowych zwrotów, i tak w języku Himba "dzień dobry" to „morro”, "jak się masz?" – „peribi”, na co odpowiada się "nałła" (takie „ok, dobrze się mam”). Całość powitania to typowy afrykański trzykrotny uścisk dłoni, podczas którego wymawia się formułkę: „morro-peribi-nałła”. Dzieci Himba
Tutejsze dzieci nie są dobrze wychowane, przyzwyczajone do turystów, proszą o słodycze. Jednak nie mogliśmy łamać przepisów i nasze dary pozostawiliśmy w chacie królowej. To koczownicze plemię, liczące dzisiaj nie więcej niż 30 tysięcy osób, stanowi jedną z głównych atrakcji Namibii, bo nie wiele jest w Afryce tak fascynujących grup etnicznych. Stało się już zwyczajem, że turyści przywożą drobne prezenty, dlatego żeby być dobrze przyjętym zakupiliśmy kaszę kukurydzianą, cukier i papierosy. Duże wrażenie zrobiły na nas kobiety, leżące w cieniu akacji za domostwami. Chętnie pozowały z nami do zdjęć i potem chciały zobaczyć się na ekranie aparatu fotograficznego. Ich całe ciała, łącznie z włosami pokryte są grubą warstwą rudej ochry zmieszanej z tłuszczem. Nigdy nie zmywają swojej dekoracji, nigdy się nie kąpią. Jedna z kobiet pokazała nam, jak się Himby myją. Wody nie używają, tylko okadzają się nad dymem z ogniska, do którego dorzucają pachnące zioła. Również zamiast prania wolą „odświeżać” ubrania przy pomocy dymu. Ciekawe, że mimo takich metod wcale tak bardzo nie śmierdzą. Włosy splątane w grube warkocze pokryte ochrą. Ciała piękne, prawie posągowe, ledwie przysłonięte w pasie kilkoma kawałkami zwierzęcej skóry. Liczne ozdoby w postaci rzemieni, bransolet, naszyjników, spinek, koralików i misternie nabijanych żelaznych ćwieków. Wszystko to wykonane własnoręcznie ze skór, muszli, kości zwierzęcych, nasion i owoców. Twarze dumne o silnych rysach, wydaje się niewiarygodne, to jest realne życie, czujemy się jakby czas cofnął się 2000 lat. Kobiety, za pośrednictwem przewodnika pytają się skąd przyjechaliśmy, ile mamy dzieci? Przed odjazdem zatrzymaliśmy się przy straganie z pamiątkami zrobionymi przez kobiety Himba. Najbardziej znane są chyba ręcznie wykonane lalki.
Plemię pomimo długotrwałego wpływu turystycznego biznesu, nie zatraciło swojej godności i przywiązania do tradycyjnego stylu życia i tradycyjnych wartości chyba tylko dzięki staraniom rządu.
Z wioski Himba pojechaliśmy na safari w Parku Narodowym Etosha.
---
Darek Hencner, turysta, miłośnik wycieczek do Afryki
Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

No comments:

Post a Comment